środa, 18 czerwca 2014

Lana Del Rey - Ultraviolence [Recenzja]







Dnia 17 czerwca miała miejsce premiera trzeciego LP Lany Del Rey pod tytułem "Ultraviolence". Po rewelacyjnym "Born to Die" miałem wielkie oczekiwania. Czy charyzmatyczna wokalista z Nowego Jorku podołała presji, i utrzymała poziom z poprzedniego albumu. Ciężko powiedzieć.



Po singlach miałem przez moment lekkie obawy. West Coast nie porwał mnie w tak wielkim stopniu jakim oczekiwałem. Shades of Cool o wiele bardziej wpadło w pętle. Nastrój był nieco lepszy, jednak była obawa całości, jak wypadnie. Stwierdziłem, że już nie będę sprawdzać żadnego singla oraz czekam na całość albumu.
Głównym atutem tej płyty są podkłady, które są na wysokim poziomie. W jakiś sposób ten album broni się samą muzyką. Utwór otwierający album Cruel World, jeden z najlepszych na tym albumie. Po pierwszym kawałku apetyt rósł, jednak nie było już tak ciekawie. Album jest oparty na patencie w każdym kawałku. Całość momentami zdarza się zlewać. Im dalej w las, tym bardziej monotonnie. Na pewno na wyróżnienie zasługuje wspomniany wcześniej Cruel World, warto wspomnieć również o Fucked My Way Up To The Top, Sad Girl, oraz Money Power Glory. Kawałki, o których wcześniej wspomniałem mają w sobie odrobinę wigoru, tej energii, której Lanie ewidentnie zabrakło, w pozostałych utworach.






W warstwie lirycznej Lana, jak zwykle w swoim stylu opowiada o miłosnych przeżyciach dziewczyny, która korzysta aż za bardzo.. Na wielki plus na tym albumie zasługują refreny. Nie każdy jest rewelacyjny, jednak wszystkie tzymają poziom. Tak jak wcześniej wspominałem głównym atutem tego albumu jest muzyka. Momentami wokalistka z NY nie jest w stanie udźwignąć tych podkładów. Nie ma pomysłu na coś nowego, innowacyjngo. Była w stanie pokazać cząstkę tego na poprzednim albumie, mam na myśli utwór Off to the Races. Jeżeli następna płyta będzie w takiej samej formie jak Ultraviolence, będę strasznie się martwił o przyszłość tej wokalistki. Stanie w miejscu to cofanie się.


Podsumowując, album jest dobry. Niestety tylko dobry. Lanę stać na wiele więcej. Mam nadzieje, że nie spocznie na laurach i nagra album na poziomie Born to Die, a nawet lepszy. Czekam z niecierpliwością. Wierze w Ciebie Lana.



czwartek, 22 maja 2014

Tede - #Kurt_Rolson [Recenzja]



   O wzlotach i upadkach ten człowiek może powiedzieć najwięcej, raz był uwielbiany, potem był skazany na infamie, która się kończy. Jak sam mówi, warto było przeżyć ten hardcore, by wydać album taki jak ten.
W wywiadzie po Elliminati stwierdził "gdyby ta płyta się nie przyjęła, dałbym sobie spokój". Dobrze, że tak się nie stało. Koncepcja bohatera kultowego serialu "07 zgłoś się" to jeden z świetnych pomysłów na płytę, które mu się chyba nie skończą. Pomysł był o tyle świetny, gdzie jeszcze się pokrywał z muzyką, która na prawdę zabija przeciętnego "truskula", który i tak nie przesłucha tego. Teraz jednak skupmy się na tej produkcji.

Kolejny album duetu Tede x Sir Mich, po którym widać chemię między nimi. Nie wyobrażam sobie by ktoś inny leciał na tych bitach Micha niż sam Jacek. Michu zrobił kawał zajebistej roboty, i bity są na wysokim poziomie, na chwilę obecną najlepszy polski producent, no i Jacek świetnie uzupełniający podkłady. Single bardzo mnie zachęciły do sprawdzenia płyty. FEAT, który przy którym jest ta sama zajwka co w noworoczny odsłuch. Jednak CMRT był najmocniejszym z singli, co tam zrobił Michu to klękajcie narody. Wszyscy narzekają na 2CD. Wydaje mi się, że Jaca chce wydać płytę, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Są bangery (DLS, Feat) czy typowe letniaki (Najba Muzik, Warszawa da Ci fejm). Na pierwsze płycie mamy tego pokazanie gdzie spokojniejszym Dom Rapu dostajemy najbardziej bujający kawałek z płyty DLS. Na drugim krążku dużo się nie zmieniło, i mamy podobną sytuacje. 2 płyta przypomina mi również 2 krążek z Elliminati. Tam również mamy sytuacje, gdzie jest kilka kawałków mocnych, reszta tylko na poziomie. W tym przypadku mamy więcej mocnych, jednak zostają wyjątki. Jeżeli ktoś myśli, że Tłek jest dissem na Donatana to nie rozumie, przekazu. On jest o ubijania masła dupą :)


Dla wielu osób, jest to album przełomowy, gdzie ten duet przetarł nowe szlaki. Typowy polski słuchacz rapu który słucha tylko polskich brzmień, ten album to może być odkrycie Ameryki (dosłownie), jednak dla słuchacza osłuchanego w brzmieniach zza oceanu nie jest to nic nowego, a raczej pójście tym samym szlakiem, lecz w inny sposób. Już teraz widać poruszenie po tym albumie, gdzie chcą Jacka jebać w dziąsło, czy osoba, z rudym owłosieniem twierdzi, że Tede szuka problemu tam gdzie go nie ma. "Psy będą szczekać" i chyba coś w tym jest. Nie spodziewałem się, że tak szybko. Na pewno mocny kandydat na album roku, jednak jest dopiero Maj, i nie ma co mówić hop przed skokiem.

sobota, 17 maja 2014

BONUS BGC AKA BALBOA BGC [PISANKA W CHUJ]

  Patrząc na poczynania tego człowieka można się załamać. Freestyle, który przeszedł do historii rapu dał mu tyle popularności, że nikt się tego nie spodziewał. A wywiad u Pakola to były początki złego.
Człowiek o wielu twarzach. Raper, bokser, celebryta, były futbolista amerykański, operator wózka widłowego, osoba posiadająca również o wiele więcej umiejętności, o których dowiemy się z czasem.
1 walka w formule MMA zakończona porażką przez TKO oraz kontuzją stopy, pech to pech. Jego szczególną cechą jest bezkompromisowość, jest w stanie udokumentować jak "spuszcza kloca na hejterów". Jakby nie patrzeć, człowiek wielce wszechstronny. Ale tak na prawdę skąd on się wziął ?

Sam nie wiem, człowiek, który dostarczył mi tyle radochy, że w sumie nie żałuje, że ukazał się szerszej publice. Setki przeróbek z jego wywiadu, zdjęć filmów, mixów i czego tylko dusza zapragnie. Jego kanał "Pozdro600TVnaRejonie" to kopalnia tzw. beki, gdzie pokazuje widok ze swojego okna, czy wypierdala z kibla oświadczając, że spuścił kloca na hejterów. Wspomniana walka, która również dostarczyła dobrego humoru wszystkim, również można ją tam obejrzeć.

Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten człowiek bierze siebie na serio i wszystko co robi, czy stara się być idiotą (doskonale mu to wychodzi) i zarabiać na tym grubą pęge. Mam wrażenie, że jedno i drugie. Toczy beef z Tede, wypuszczając na niego diss, który jeszcze nie ujrzał światła dziennego, może kiedyś. Ostatnio oświadczył, że będzie mu odwoływał wszystkie koncerty i poruszy niebo i ziemie, czekam z niecierpliwością na przebieg sytuacji. Na Wrzucie można odsłuchać jego rap, o którym sądzi "jest spoko, stały progress" także możecie sprawdzić ile jest w tym prawdy.

Podsumowując, jeżeli masz zły humor, włącz sobie pierwszy lepszy film Bonsua z jego kanału, a od razu pojawi Ci się banan na ryju. Jedyny minus tego jest taki, że każde wyświetlenie nabija mu jakiś grosz na jego konto, jednak warto sobie poprawić humor jego osobą.

piątek, 9 maja 2014

WTF czyli o co tu chodzi [Pisanka]



  Patrząc na to co się dzieje na, rodzimej scenie, można wpaść w białą gorączkę. Wyprawiają się straszne rzeczy i nikt nie chce nic z tym zrobić. Nic się nie zmieni, do póki świadomość przeciętego słuchacza nie zostanie popchnięta do przodu.

  Na dniach wyszedł nowy singiel z nadchodzącej płyty Dioxa "Wiemy" (dałbym link, jendak dbam o czytelnika). Ten człowiek nie uczynił żadnego progresu od pierwszej Epki HIFI Bandy ( chyba najlepszy materiał jaki od niego wyszedł). Brak pomysłu na kawałki, gadanie o tym samym. Po gościnnej zwrotce u Chady (o którym później) miałem chociaż cień nadziei, że może mnie zaskoczyć, jednak przeliczyłem się. Wątpię by płyta czymś zaskoczyła, jednak poczekajmy do premiery.

  Następny gagatek z tej samej wytwórni co kolega wyżej, a mianowicie KaeN. Mam wrażenie, że ten człowiek jest projektem społecznym typu "Grażyna Żarko - Katolicki głos w internecie". Osoba kopiująca bezczelnie Eminema, z głosem Pana Pingwinka z Toy Story, który połknął gwizdek. Ciężko wysłuchać choćby jeden utwór tego Artysty z kociego teatru. Autor tekstów, które jednocześnie bawią i przyprawiają o mdłości. Wojtek Sokół, chybiłeś to zuchu.

  Następnie, o którym wcześniej już wspomniałem Tomasz Chada, czyli jedna z największych monotonności na polskiej scenie muzycznej. Człowiek jednego oblicza. To samo flow od Procedera. Słuchając jego zwrotki na WWO, nie dowierzałem, że to ten sam człowiek, od tamtego czasu uczynił niesamowity regres. Mając drobną przygodę z więzieniem przez ten czas mógłby wymyślić niezliczoną ilość patentów na płytę, jednak jego ostatni dorobek w dyskografii "Syn Bogdana" jest o tym samym o czym są jego wszystkie płyty. Przestępczość, narkomania, patologia, i w koło Macieju jedno i to samo do porzygu. Już pewnie treść zawarta w tych tekstach nikogo nie dziwi.

  Kolejne gagatki to oczywiście duet Słoń and Mixer tzw. DEMONOLOGIA. Kolejna żenada, którą kupują 13 latki w koszulkach czerwono czarnych. Fenomen Słonia ? będzie pierdolił, o tym, że Cię posmyra po pępku, czy dwulicowość to choroba. Klasyczny chwyt. Nie odsłuchałem więcej niż jednego utworu tego duetu i na to się nie zapowiada w żadnym wypadku.

  Następny do odstrzału jest Donatan. Biznesmen, producent. Człowiek bez honoru, który nawet do skarpetek dawał w gratisie swoją płytę, świętując później diament. CZY NIKT TEGO NIE WIDZI ? Zaczął od plumkania bitów na płytę Równonoc gdzie 3 kawałki są słuchalne, a skończył na Eurowizji, gdzie nawet dostał się do finału poprzez Cleo i jej asystentki, które mu załatwiły ten finał i pokonały nawet kobietę z brodą, pełen szacun.

 Można tak wymieniać jeszcze długi czas, ale nie o to chodzi. Wszystkie te osoby łączy to, są słuchani przez Polską młodzież złotą i to na nich oni wszyscy zarabiają pieniądze. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak kupuje Płytę KaeNa czy Demonologie. Wszyscy Ci ludzie nie wiedzą nawet jak powinien brzmieć rap skoro są w stanie słuchać czegoś takiego i to mnie martwi. Mam skrytą nadzieje, że kiedyś to się odmieni i towarzystwo przejrzy na oczy. Patrząc na licznik łapek w nowych kawałkach u Dioxa czy Donatana jest jakaś nadzieja.

czwartek, 8 maja 2014

Ten Typ Mes - Trzeba Było Zostać Dresiarzem [Recenzja]




    Strach jaki odczuwałem wkładając ten nośnik do odtwarzacza pamiętam do tej pory. Nie sprawdzając ŻADNYCH singli, czytając opinie ludzi miałem lekkie obawy, widząc teksty "odpłynął" "przekombinowane" byłem nieco poddenerwowany. Okazując się niepotrzebnie.

  Obserwując troszkę lepiej postać Piotra Schmidta, zwanego również Mesa, wiemy że to nie jest przeciętny "hip-hopowiec" i potrafi zaskoczyć każdego. Tego oczekiwałem odnośnie nowego albumu, oglądając zapowiedź i znając tytuł LP wiedziałem, że mnie Piotrek nie zawiedzie.
Nadszedł długo oczekiwany dzień, odbierając ją od Kuriera myślami byłem już w trakcie odsłuchu. Od razu rozpakowałem przesyłkę i wsadziłem płytę do odtwarzacza. W trakcie odsłuchu nasunęła mi się myśl, Flow Typa to jest istny majstersztyk, dopracowane do perfekcji, jest w stanie oswoić każdy bit. Codzienność jaką opisuje Mes, staje się bardziej groteskowa, przez co słucha się tego ciekawiej. Uraczyły mnie w tej płycie refreny, gdzie jeden jest lepszy od drugiego. Sposób rapowania, jaki prezentuje Mes, jest czymś niespotykanym. Jest w stanie opowiadać o niczym konkretnym, ale w taki sposób, że słucha się tego z ciekawością. Numer otwierający solidny, bez rewelacji, ale na plus. Ikarusałka to jeden z moich faworytów chyba przez tematykę, oraz sentyment do autobusów marki Ikarus. Następne utwór słaby, ale o tym później, dochodząc do numeru 9. LOVEYOURLIFE na który narzeka tyle osób to świetny eksperyment. Musimy jednak poczekać, aż polska mentalność będzie nieco bardziej "otwarta" i będzie się propsować takie utwory, dla mnie jak najbardziej plus.

Muzycznie "Trzeba było zostać dresiarzem" stoi na wysokim poziomie, za warstwę muzyczną nie odpowiada byle kto tylko takie postacie jak : L.A z  White House, Dj Eprom SoDrumatic czy Stona. Album ten jest bogaty w różnego rodzaju historie, zaczynając o działce, kończąc na taksówkach. "Ochroniarz Patryk" to najciekawsza historia, ze świetnym podkładem. Nie jest to typ płyty, na której każdy utwór jest w podobnym klimacie. Każdy znajdzie coś dla siebie, dlatego słuchanie płyty w całości może sprawić trudność. Na pewno na + są goście, Andrzej Dąbrowski ,Olaf Deriglasoff, na prawdę urozmaicili utwory. Nawet gościnna zwrotka Ryszarda nie jest tragiczna i da radę ją przesłuchać bez większych problemów. Na płycie jako gość pojawił się również Piotr Schmidt w kawałku "Nie skumasz jak to jest". Największym nieporozumieniem ten płyty jest "Janusz Andrzej Nowak", ze względu strasznie ubogi bit. Refren ratuje utwór. Na pewno "Nuda (Na Przystawkę, Danie Główne I Deser)" to jeden z lepszych jak nie najlepszy kawałek na płycie. Czekam na więcej kawałków w klimacie "Oni wciąż biegają", świetna nawijka Mesa, przy doskonałym bicie Dj'a Eproma.

"Trzeba było zostać dresiarzem" to kolejna płyta Mesa, w której nie stosuje użytych patentów tylko szuka czegoś nowego. "Kandydaci na Szaleńców" zostają jego najlepszą płytą, ale taka płyta jak ta była potrzebna w jego dyskografii.

poniedziałek, 5 maja 2014

Troom x ka-meal - Primus Luporum [Recenzja]

  

    O owej kolaboracji dowiedziałem się, na fanpagu Ka-meal'a którego jestem zagorzałym fanem, lecz ten projekt nie wzbudził  mojego zainteresowania i przeszedłem obok tego obojętnie. Nagle zostało kilka dni do premiery,  informacja o wysłanych preorderach, i premiera klipu "Myślokształt". Z ciekawości odpaliłem. Odsłuchałem zaledwie 30 sekund owego utworu, wyłączyłem kartę z klipem, wszedłem na fanpage Trooma i zobaczyłem link do zamówień wersji fizycznej albumu. Lekkomyślnie wstukałem dane i kliknąłem zamów album. Była to chyba najlepsza spontaniczna decyzja w moim życiu.
    Przyszedł dzień odsłuchu. Miałem lekkie obawy, zamówiłem w ciemno nie wiedząc praktycznie nic o tej płycie. Mogę teraz stwierdzić, album dość przełomowy jeśli chodzi o polski rap, w którym dominuje kolejna taka sama płyta Chady czy twory typu Demonologia.
W kwestii brzmienia nie zawiodłem się ani trochę. Ka-meal, zrobileś to zuchu. Kwestia czasu, jak będzie więcej kolaboracji z raperami zaa Oceanu. Troom, o którym słyszałem już dawno, również nie zawiódł. Jestem przekonany, że to początek, i wypuści materiał, który powali każdego.
 Większość utworów jest na takim samym, wysokim poziomie. Kawałkiem, który nie wpadł w moje gusta jest kawałek "Burza". Nie mówię, że zły, po prostu nie dla mnie.



Goście, który również nie zawiedli, widać, że są dobierani przemyślanie, idealnie wkomponowali się w klimat tej płyty. Bonson, którego nie jestem fanem pozytywnie mnie zaskoczył i sieknął konkretną zwrotkę i z przyjemnością jej słucham. Nie zapominając o ka-mealu i jego świetnej produkcji. Enson, którego jestem fanem i czekam na nowości również nie zawiódł mnie. Najbardziej pozytywnym zaskoczeniem była gościnka Harego. Dał REWELACYJNY refren, który siedzi mi w głowie od dłuższego czasu i słabsza, jednak trzymająca poziom zwrotka. Mam na Imię Aleksander, o którym słyszałem tyle, że jest klonem Bisza zaciekawił mnie dając mocną zwrotkę i może przy okazji sprawdzę coś więcej od tego pana.
Faworytem z tej płyty bez dwóch zdań jest tytułowy "Primus Luporum". Bit z tego utworu słyszałem na albumie ka-meal'a z przyjaciółmi, licząc, że ktoś może nie zmarnuje go, Troom wykorzystał go w 110%.

Podsumowując, album na porę gdy siedzisz sam w domu i zamulasz nie wiedząc co ze sobą zrobić, pasuje też do walenia kody, zależy od Ciebie. Jedna z najcenniejszych pozycji w mojej kolekcji. Nie obraziłbym się, gdyby panowie zrobiliby kolejną płytę w takich klimatach. Czekam na kolejne poczynania tych zawodników.