czwartek, 22 maja 2014

Tede - #Kurt_Rolson [Recenzja]



   O wzlotach i upadkach ten człowiek może powiedzieć najwięcej, raz był uwielbiany, potem był skazany na infamie, która się kończy. Jak sam mówi, warto było przeżyć ten hardcore, by wydać album taki jak ten.
W wywiadzie po Elliminati stwierdził "gdyby ta płyta się nie przyjęła, dałbym sobie spokój". Dobrze, że tak się nie stało. Koncepcja bohatera kultowego serialu "07 zgłoś się" to jeden z świetnych pomysłów na płytę, które mu się chyba nie skończą. Pomysł był o tyle świetny, gdzie jeszcze się pokrywał z muzyką, która na prawdę zabija przeciętnego "truskula", który i tak nie przesłucha tego. Teraz jednak skupmy się na tej produkcji.

Kolejny album duetu Tede x Sir Mich, po którym widać chemię między nimi. Nie wyobrażam sobie by ktoś inny leciał na tych bitach Micha niż sam Jacek. Michu zrobił kawał zajebistej roboty, i bity są na wysokim poziomie, na chwilę obecną najlepszy polski producent, no i Jacek świetnie uzupełniający podkłady. Single bardzo mnie zachęciły do sprawdzenia płyty. FEAT, który przy którym jest ta sama zajwka co w noworoczny odsłuch. Jednak CMRT był najmocniejszym z singli, co tam zrobił Michu to klękajcie narody. Wszyscy narzekają na 2CD. Wydaje mi się, że Jaca chce wydać płytę, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Są bangery (DLS, Feat) czy typowe letniaki (Najba Muzik, Warszawa da Ci fejm). Na pierwsze płycie mamy tego pokazanie gdzie spokojniejszym Dom Rapu dostajemy najbardziej bujający kawałek z płyty DLS. Na drugim krążku dużo się nie zmieniło, i mamy podobną sytuacje. 2 płyta przypomina mi również 2 krążek z Elliminati. Tam również mamy sytuacje, gdzie jest kilka kawałków mocnych, reszta tylko na poziomie. W tym przypadku mamy więcej mocnych, jednak zostają wyjątki. Jeżeli ktoś myśli, że Tłek jest dissem na Donatana to nie rozumie, przekazu. On jest o ubijania masła dupą :)


Dla wielu osób, jest to album przełomowy, gdzie ten duet przetarł nowe szlaki. Typowy polski słuchacz rapu który słucha tylko polskich brzmień, ten album to może być odkrycie Ameryki (dosłownie), jednak dla słuchacza osłuchanego w brzmieniach zza oceanu nie jest to nic nowego, a raczej pójście tym samym szlakiem, lecz w inny sposób. Już teraz widać poruszenie po tym albumie, gdzie chcą Jacka jebać w dziąsło, czy osoba, z rudym owłosieniem twierdzi, że Tede szuka problemu tam gdzie go nie ma. "Psy będą szczekać" i chyba coś w tym jest. Nie spodziewałem się, że tak szybko. Na pewno mocny kandydat na album roku, jednak jest dopiero Maj, i nie ma co mówić hop przed skokiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz